5 lipca 2013

.

Pakując się na majuszkową wizytę u lekarza, (która od telefonu miała być za 30 minut!) pomyślałam, że a co tam, pochwalę się Wam moją mamową torbą sprezentowaną przez Poślubionego. Jakoś tak od zawsze mam, że nie lubię mieć tego co inni, a torba jest wyjątkowa, taka "moja". 


Sama torba, jak to torba, jej główne zadanie to pomieścić wszystko co trzeba i żeby nigdy nie zabrakło w niej miejsca. Swoją rolę póki co spełnia, ale ulubionego zająca Mai już nie pomieści. Bardzo fajną rzeczą jest babeczkowy podręczny przewijak i opakowanie, na co tylko chcemy. W naszym przypadku babeczkowa saszetka mieści pieluchy. 


 Dodatkowym plusem jest nieprzemakalny środek, który łatwo można wytrzeć, a że ja ciamajda i czasem coś źle dokręcę potrzebne jest to bardzo. Maja też nie musi pić zimnego mleka, bo dwie kieszenie są termoizolacyjne. Przeprowadziłam test. Trzymają ciepło lepiej niż kubek termiczny! Mama musi dobrze się prezentować - jest i lusterko, a że w mamusiowej jak i damskiej torebce wszystko ginie, jest też uchwyt na klucze. Macie mamowe torby? ;) 



Pozdrawiam,
Katjuszka