Cztery lata temu obudził mnie wtedy jeszcze nie Poślubiony. Przetarłam oczy ze zdziwienia. Garnitur, kwiaty. Pierwsza moja myśl? O matko, jakieś urodziny, a ja się lenię! Wtedy jeszcze nie Poślubiony klęka i pyta, czy zostanę jego żoną. Pewnie, odpowiadam. No i płaczę, tak codziennie przez siedem dni. Ale to ze szczęścia! Bo w ogóle się nie spodziewałam. Bo w ogóle się nie domyślałam. Bo czułam się najbardziej kochaną kobietą na świecie. Bo słuchał. Bo marzyłam o pierścionku z zielonym oczkiem. Tylko raz to powiedziałam. Dawno, przed tym jak pierścionek ten dostałam. Wtedy jeszcze nie Poślubiony już Poślubiony. Za nami dni lepsze i gorsze. Takie, gdzie dogadać się jest ciężko i takie, kiedy rozumiemy się bez słów. Czasami drzwi się zamykają z trzaskiem, a czasami nie mogę się doczekać, aż się otworzą. No tak to jest. Teraz czekam, aż Majuszka zaśnie. Spokojnie leży, oczka się zamykają. Uśmiecham się, bo wiem, że to związek do końca życia. Bo razem potrafimy zdziałać cuda. Mimo, że czasami o tym zapominamy. Dzisiejsze świętowanie? Wyjątkowe. W trójkę. Obie dostałyśmy prezenty. To nasze Walentynki. Spokojnie w domu. Majuszka śpi. Zaraz razem coś obejrzymy, a ja pewnie nie raz powiem jak bardzo kocham.
Pozdrawiam
Katjuszka