O pierwszej prywatce

Było na różowo. Było smacznie. Było śmiesznie. Są świetne prezenty. Za nami pierwsza impreza Mai. Pierwsza urodzinowa. Solenizantka zadowolona, a ja mogłabym takie imprezy robić codziennie. 

Tak jak sobotnie przyjęcie dla Rodziny było skrupulatnie zaplanowane, tak środowa zabawa całkowicie spontaniczna. W poniedziałek obmyśliłam co będzie do jedzenia, zrobiłam zakupy i rozpisałam skrócony plan działania na środę. Czasu nie było dużo. O 11 musiałyśmy być gotowe na powitanie Gości. 

Udało się! 11. My zwarte i gotowe. Nawet zapach ściętych róż z kominka się wydobywał. Jak różowo to różowo. Wszak Maja to księżniczka Taty, a w urodziny, bądź gdzieś w okolicach to księżniczka razy dwa. Różowa sukienka być musiała. Przyszli. Jacy piękni! Przemoczeni! Idealna pogoda na domówkę. Ciocia jedna, druga, Kalinka i nasz rodzynek. Tadeusz. Skradł moje serce! Życzenia, prezenty. Zabawę czas zacząć. Dla Córki mojej najlepszą atrakcją było jedzenie. Dla reszty balony. 

Ja z Ciotkami majuszkowymi wzięłam do ręki kieliszki. Kieliszki z lemoniadą. Rozmawiałyśmy o dzieciach. Śmiałyśmy się. Obserwowałyśmy. Co za przyjemność patrzeć na takie dzieci! Co za przyjemność móc uczestniczyć w takiej prywatce. To nie tylko pierwsza impreza Mai, ale również moja w tak małoletnim towarzystwie. Mój debiut. Mam nadzieję, że źle nie wypadłam. ; )

Pozdrawiam

Katjuszka