Do rozmyślań na temat roli i znaczenia zabawek edukacyjnych skłonił mnie pewien komentarz pod wpisem 'O biblioteczce Mai'.
'Kasiu, nie rozumiem za bardzo przesłania tego tekstu. To godne pochwały, że przywiązujesz taką wagę do obdarowywania dziecka książeczkami. Ale przecież półtoraroczne dziecko rozwija się intensywnie na wielu polach. Zwłaszcza powinno dużo ćwiczyć manualnie. Powinno posiadać różne sortery, klocki, w tym klocki sensoryczne, proste puzzle piankowe, przebijaki, proste układanki, w tym klocki zakładane na drążek, proste elementy konstrukcyjne, foremki do wkładania jedna w drugą itd. Tymczasem z Twoich opisów wynika, że córeczka posiada głównie książeczki, przytulanki, lalki i akcesoria do gotowania... smutne to trochę :('
Powyższy komentarz mnie rozbawił. Zresztą nie tylko mnie. Rozmawiałam z kilkoma osobami o tym, co autor tego właśnie komentarza miał do powiedzenia. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie! Zacznę może od tego, że to co znajduje się na Kantorku to nie całe moje życie. Ba! Nawet nie jego połowa. Przypuszczam, że Dziadkowie Mai nie mają pojęcia o wszystkich przedmiotach i zabawkach, które posiada Maja, a co dopiero osoba odwiedzająca to miejsce. Nie chodzi tu tylko o zabawki, ale też o całą resztę. Zwrócę się bezpośrednio do Autora komentarza, ponieważ nie chcę obrażać innych cudownych osób, które tutaj zaglądają. Czy widząc w cukierni same czekoladowe ciasta stwierdzisz, że inne nie istnieją?
Zabawki edukacyjne. Mnóstwo ich na półkach w sklepach. Plastikowe, drewniane, kolorowe, piękne i te troszkę mniej ładne. Każdy Rodzic chce jak najlepiej dla swojego dziecka. Kupuje. Bo jest napisane, że wspiera rozwój, że stymuluje, że dziecko dzięki tej zabawce będzie geniuszem, a jeśli nie nim to przynajmniej rodzic będzie miał świadomość, że zrobił co mógł by dziecko nim zostało. Nie! Nie! Nie uważam, że te wszystkie zabawki są złe. Po prostu nie wszystkie musimy mieć. Posiadamy, a właściwie Majuszka posiada sortery (razy dwa), klocki, w tym klocki sensoryczne, proste puzzle piankowe, przebijaki, proste układanki, w tym klocki zakładane na drążek, proste elementy konstrukcyjne, foremki do wkładania jedna w drugą. Dumnie wylewają się ze skrzyni na zabawki. No i co z tego, kiedy Dziecko moje najbardziej lubi wszystko to, co zabawką edukacyjną nie jest. A jednak uczy dokładnie tak samo jak te wszystkie kolorowe, plastikowe czy drewniane znalezione często za wysoką cenę w sklepach.
Moje macierzyństwo jest intuicyjne. Postępuję tak, jak zdaje mi się, że jest prawidłowo. Raz intuicja zwycięża. Raz zawodzi. Jak w życiu. Jednak uważam, że zdaje to egzamin. Tę samą zasadę wykorzystuję w zabawie, ale przede wszystkich słucham swojego dziecka.
Majuszka nie lubi bawić się sama. A właściwie nie lubi się bawić, kiedy nikogo nie ma przy niej. Jeśli już tak się stanie po pięciu minutach samotnej zabawy woła lub ciągnie ze sobą wszystkie fascynujące ją rzeczy. Taka jest, a ja to akceptuję. I po prostu lubię spędzać z nią czas. Lubię się z nią bawić. To ona wskazuje drogę. To jej zabawa. Chociaż czasem korci przejąć kontrolę. Siadamy więc razem, a ja wyciągam te wszystkie sortery, klocki, przebijaki itd. Bo przecież trzeba ćwiczyć, rozwijać, doskonalić. Dobry rodzic dba o to wszystko. Jestem dobrą mamą więc i ja to robię. Majuszka po paru chwilach ma dosyć. Rzuca drążek z klockami i bierze długopisy. Otwiera i zamyka. Dopasowuje odpowiednią skuwkę do odpowiedniego długopisu. Zaraz potem ściąga książki z półki. te ulubione. Przegląda, a później wkłada z powrotem w puste miejsce. Później razem gotujemy lub pieczemy. Maja przekłada składniki do miseczek. Doskonale radzi sobie z łyżką. Przekłada papilotki do otworów w blaszce na muffiny. Miesza, wałkuje, a na koniec gąbką myje wszystko co brudne, nie zapominając o wytarciu podłogi i szafki pod zlewem. Pora wstawienia prania. Wie gdzie i który program włączyć. Zabawę kończymy na ekspresie do kawy. Bezpiecznej zabawie! Trzeba ze słoika wyciągnąć kapsułkę. Włożyć ją do ekspresu. Włączyć. Reszta należy do mnie. Po drzemce siadamy jeszcze raz. Klocki. Puzzle. Drążek. Zrobi co trzeba i ucieka szukać innej zabawki. Edukacyjnej, ale nie do kupienia. Bo życie nas uczy. Codzienność. A zabawa z dzieckiem, a nie obok dziecka jest warta więcej niż cały sklep z zabawkami.
Pozdrawiam
Katjuszka
Święta prawda :-)
OdpowiedzUsuńKochana po co ty sie tłumaczysz to twoje dziecko i twój blog :)) Pokazujesz i piszesz co ty chcesz :) Takich anonimów jest wszędzie pełno, oni wiedza wszystko najlepiej. Może i pokazujesz tylko jedną mała cześć waszego życia ale każda normalna osoba dostrzega to,że jestes wspaniała mama a Majuszka ma cudowne dzieciństwo. Przecież to widać na każdym twoim zdjeciu :) Przecież macierzyństwo nie polega na kupowaniu wszystkich plastików i zabawek ktore sa na półkach w sklepie.
OdpowiedzUsuńNie miałam zamiaru się tłumaczyć. Doskonale wiem o tym wszystkim co napisałaś. Anonim stał się dla mnie inspiracją do tego wpisu. Niech ma swoje pięć minut! : )
UsuńWidzę że nie potrafisz znieść krytyki. Uwielbiałam twój blog ale teraz już przestanę tu zaglądać. Mama Wojtka.
UsuńAnonimowy powyzej serio serio???
UsuńSzkoda Mamo Wojtka. :)
UsuńJak można uznać taki wyważony i kulturalny tekst za to że autorka "nie potrafi znieść krytyki" to ja nie wiem, naprawdę!
UsuńKasiu,jesteś wzorem mamy! A Anonim chyba po prostu był zazdrosny o Twoje rodzicielskie zdolności :) Ja Cię podziwiam i na pewno będę naśladować :)
OdpowiedzUsuńJagoda :)
Też tak uważam! Zazdrość kieruje ludźmi o takich komentarzach. Nikt o zdrowych zmysłach nie myśli że Kasia i Maja mają wyłącznie książki na półkach!! No pękam w sumie ze śmiechu ;) To straszne co ludzie mają w głowach. A zazdrość o to ciepło, które bije od Kasi, racjonalizują i ubierają w niby troskliwy komentarz o dobro dziecka... Litości.... Kasiu, trzymaj się dzielnie i śmiej z takich. Rób swoje!! :) Pozdrawiam Aśka C.
UsuńPostanowilaś nie obrażać innych cudownych osób? :). Cudowne sformułowanie;-).
OdpowiedzUsuńNie, nie czuję się obrażona:-). Wręcz przeciwnie, mile połechtana.
Kiedy widzę w cukierni same czekoladowe ciasta, to myślę, że są w niej same czekoladowe ciasta:-). To się nazywa logika. Pozdrawiam! :-D
Bardzo się zatem cieszę. : )
UsuńCzekoladowe ciasto z wierzchu, w srodku moze sie okazac sernikiem z galaretka przykrytym skorupka czekoladowa! To nie jest logika, to jest prostolinijnosc!
UsuńBrawo Kasiu! :) Nie ma co się przejmować komentarzami, ludzie myślą, że blogi to 100% naszego życia. Same wiemy jak jest! A intuicja to najważniejsza rzecz w naszym macierzyństwie :)
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis, u nas jest bardzo podobnie, mój synek nigdy nie lubił bawić się sam, lubi mieć towarzystwo i tak jak Maja jest molem książkowym :)
Pozdrawiam!
Ahh po co ludzie take komentarze wstawiaja - nigdy sie nie dowiem.. U nas jest tak samo, mnostwo zabawek a corka kocha ksiazki, potrafi godzinami siedziec, przegladac i sluchac o kazdej stronie, pierwsza rzecz rano- Matylda biegnie do ksiazeczek. Pozdrawiam Cie Kasiu i pisz jak dotychczas, niczego nie zmieniaj i nie przejmuj sie takimi komentarzami. Czytam Twojego bloga od poczatku - wczesniej czytalam fotologa!
OdpowiedzUsuńCudownie podsumowane. Wszystkie zabawki edukacyjne są do znalezienia w życiu (dopasowywanie skuwek, układanie naczyń...), ale plastikowa zabawka jest łatwiejsza do zorganizowania, ale nie lepsza.
OdpowiedzUsuńCzy "inspiratorka" tekstu pisała coś o plastikowych zabawkach? Wydawało mi się, że raczej o prostych zabawkach sensorycznych.
UsuńMamina
świetny tekst:)jestem młodą mamą i na spotkaniach z innymi mami tylko ciągle słyszę jakie to kolejne "hity"kupiły swoim dzieciom, my tymczasem mamy oczywiście kilka tych cudeniek ale co z tego?? jak moja córeczka pobawi się nimi 5-10 minut i szuka kontaktu z nami, z innymi, i woli podrzeć gazetę, włożyć miseczki w miseczki czy też pobawić się swoją ulubioną pieluszką tetrową, czasami myślę sobie że kiedyś dzieci dorastały bez tych wszystkich nowinek, bez tych chodzików, pchaczy, skoczków i też jakoś wyrosły na mądrych ludzi.czasami ważniejsze jest faktycznie wspólne spędzenie czasu z dzieckiem a nie podstawienie mu pod nos kolejnej super zabawki...pozdrawiam Cię Kasiu i Majęczkę:)Mama Gabrysi:)
OdpowiedzUsuńCzy w tekście była mowa o chodzikach, pchaczach, skoczkach? Myślałam, że o zabawkach do małej motoryki. Rzeczywiście, jakoś ich na zdjęciach nie było specjalnie widać, więc te obawy Anonimowej nie są chyba takie nieuzasadnione. Moje córeczki mają i lalki, i samochodziki. Tymi drugimi bawią się chętniej:-).
Usuńpozdrawiam
mama KK
Według mnie właśnie na Twoim blogu widać jak wspaniałą mamą jesteś i jak bardzo dbasz o rozwój Majuszki.
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje że anonim dzieci nie ma. Moja Gabi też nie szczególnie interesuje się zabawkami edukacyjnymi. Woli poznawać świat z mamą ;) A póki co interesuje ją tylko to co można włożyć do buzi ;)
Pozdrawiam
zgadzam sie moj synek ma 10 mc ma zabawki ktore wogole go nie interesuja za to garnki miski drewniane lyzki kuchenne itp.tym uwielbia sie bawic
OdpowiedzUsuńod miliona zabawek ważniejszy jest czas z dzieckiem
OdpowiedzUsuńbingo : )
OdpowiedzUsuńU nas sortery i przebijaki leżą i się kurzą. Książki i maskotki - w ciągłym użyciu:)
OdpowiedzUsuńDopiero przygotowujemy się na przyjście maluszka, ale po ostatnich dzieciowych zakupach, w znanym dzieciowym sklepie, mój mąż stwierdził, że1/5 z tych rzeczy jest godna uwagi, reszta to marketing. I ja się z tym zgadzam. Wybór jest ogromny, ale wybierajmy mądrze, i przede wszystkim to co podpawiada nam instynkt. Nie dajmy się zwariować! Dla mnie książki to podstawa, jak zadecyduje me dziecię, czas pokaże:)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog Kasiu!
Lili nie interesują za bardzo zabawki, tylko moje kosmetyki w koszyczkach.
OdpowiedzUsuńTen blog był ostatnim według mnie, który mógłby zyskać tak ironiczne i hejterskie komentarze... Na Boga, ludzie! Wiecie tak wiele o Kasi i jej rodzinie? Bo ja bym się bała, że rodzina Kasi ma jakiegoś prześladowcę! To karalne!! ;)
OdpowiedzUsuńKasiu, na każdy komentarz nie po Twojej myślisz masz zamiar smarować notkę? Akceptujesz tylko te wychwalające?
OdpowiedzUsuńTo jej blog, więc może smarować o czym tylko zechce. Dlaczego Anonim nie odważy się ujawnić ?
UsuńŚwięta racja! A adwersarze też mogą smarować, czy to przywilej jedynie właścicielki kantorka? To jest forum, czy towarzystwo wzajemnej adoracji?;-)
UsuńJanina Kowalska
Gdyby było tak jak piszesz wpisów tego typu byłoby już kilka. Uznałam że komenatrz ten jest dobrym tematem do dyskusji. :) Gdybym nie akceptowala negatywnych komentarzy po prostu bym ich nie publikowala. Jednak licze się z Waszym zdaniem i poglądami, które przeciez mogą różnić się od moich. Absolutnie nie boję się krytyki. Krytyka mobilizuje. Jedak od krytyki tylko jeden krokbdo złośliwości. :)
UsuńU nas książki królują! Zabawki ma, edukacyjne, nieedukacyjne ale co z tego.. jak po 3 minutach zabawy wyciąga książeczki, pokazuje zwierzątka, dzieci itp :D Myślę, że wraz z wiekiem przyjdzie czas na świadomy wybór z jej strony i sama będzie wiedziała czym zabawi się np. godzinę :)
OdpowiedzUsuńKasiu! Fajnie, że odniosłaś się do krytycznego komentarza i podzieliłaś się swoim spojrzeniem na sprawę. Ja ten komentarz o zabawkach odbieram właśnie jako krytyczny, zachęcający do dyskusji, a nie hejterski (jak go określiła jedna z czytelniczek powyżej). A przy okazji nasunęła mi się szersza refleksja - nie tyle w kwestii zabaw(ek) Twojej córeczki, co właśnie samego bloga. Od razu zastrzegam: ja bloga nigdy nie pisałam, bo zwyczajnie nie mam na to czasu ani też nie mam potrzeby dzielenia się z obcymi osobami szczegółami (i zdjęciami) z życia mojego i moich dzieci. Ale wydaje mi się, że blog by tylko zyskał, gdyby stał się forum realnej dyskusji, wymiany myśli i doświadczeń. Bo jedna celna uwaga krytyczna może często do naszego życia wnieśc więcej dobrego niż dziesiątki lukrowanych i bezrefleksyjnych zachwytów ;) Pozdrowienia A.
OdpowiedzUsuńO tym właśnie myślałam piszac ten wpis. Nie chodziło wcale o ten komentarz. Chodziło o to co myślę o zabawkach edukacyjnych. A dlaczego uznałam ten komentarz za złośliwy. Za ostatnie słowa. Bezpodstawna ocena. :)
UsuńTez myślę, że dzieciom wcale nie potrzeba tak wielu zabawek. Zdolności manualne takie maluchy i tak najchętniej testują na przyrządach codziennego użytku. Mi na przykład podoba się idea "treasure baskets" zaczerpnięta z Montessori - zamiast normalnych zabawek przygotowujemy dziecku koszyk w którym są różne przyrządy lub materiały, odpowiednio pogrupowane. Np. jednego dnia "dary natury" innego "przyrządy kuchenne" jeszcze innego "rzeczy w kolorze zielonym". Taki koszyk zostawiamy z dzieckiem na jakiś czas, żeby mogło sobie poodkrywać te rzeczy i nimi pomanewrować. Jak mu się znudzi - po godzinie czy po dwóch dniach, rzeczy można odłożyć z powrotem na półkę i nie trzeba wydawać masy pieniędzy na zabawki, a i miejsce w domu oszczędzamy:) W ogóle planuję od jutra zacząć na swoim blogu cykl poświęcony tworzeniu przestrzeni do zabawy i ograniczaniu niepotrzebnych zabawek. Serdecznie zapraszam:)
OdpowiedzUsuńKasiu od początku tu zaglądam, Piękny blog, piękne skrawki życia, które pokazujesz...Mo synek ma trzy latka i woli samochody, tory, ciastolinę od stosu zabawek edukacyjnych, które posiada. Uwielbia podobnie jak Majuszka gotować, piec i włączać pralkę. Ostatnio nawet przestawia moje ukochane "skorupy" według swojego gustu:) Nie martw się.
OdpowiedzUsuńKasiu, u nas podobnie ...Książki dla dzieci kupuję nałogowo, to jedna z niewielu czynności pozwalająca unieruchomić synka. Sam wskakuje na kanapę i czeka na porcję opowieści. Zabawek mamy wieeeleee...(by nie napisać za dużo) , ale chyba najbardziej lubimy domowe sprzęty wszelakie, farbki, masy plastyczne itp.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie MAMA WOJTKA I OLI
Prawda jest taka że nasze dzieci nie potrzebują tych wszystkich zabawek, masz rację! Spokojnie mogłaś to napisaćbez przytaczania komentarza, bo teraz wszyscy uważają za swój obowiązek Ci wytknąć jak to sobie nie radzisz z negatywnymi komentarzami. Nie wiem gdzie jest to nieradzenie, nie widzę żadnej frustracji, ani negatywnych emocji w Twoim tekście, po prostu zainspirowałaś się komentarzem. Ludzie są jednak dziwni :)
OdpowiedzUsuńJestem tutaj szczera, dlatego podałam inspirację do napisania tego wpisu. Oczywiste, że nie jestem sfrustrowana takimi komentarzami. Bardziej irytuje mnie fakt oceniania na podstawie kilku wpisów w miesiącu. : ) Cieszę się, że jednak są osoby umiejące czytać ze zrozumieniem.
UsuńKasiu, nie widziałam u Ciebie na blogu zdjęc z łazienki !!!! czy to oznacza, ze razem z Poślubionym nie kąpiecie majuszki ??Wnioskuję, że nie skoro nie dzielisz się tą wiedzą na blogu :D achy, Wy wyrodni rodzice ..O_____o
OdpowiedzUsuńprzepraszam za absurdalne porównanie, ale własnie ono nasunęło mi się po przeczytaniu komentarza, do którego odniosłaś się w swoim poście
Naprawdę, głowię się i nadziwić nie mogę jak ludzie a w tym przypadku kobiety są w stanie w ten sposób rozumować i mieć jeszcze czas i ochotę przekładać to na tekst.
Dzielna i cierpliwa z Ciebie babka ( i mama także ;-))
pozdrawiam gorąco Ciebie i cudowną Majuszkę
Natalia
Zabawka nie zastąpi żywego człowieka. Dobrym rozwiązaniem jest, aby wymyślać dziecki zabawki, którymi można pobawić się wspólnie.
OdpowiedzUsuń