Dwie kreski na teście. Ciąża. Kompletowanie wyprawki. Rodzi się dziecko. Kolki. Nocne karmienia. Przewijanie. Pierwsze obroty. To wszystko teraz wydaje mi się takie banalne. Takie proste. Jak przedszkole przed studiami. Podobno najtrudniejsze są pierwsze trzy miesiące z maleństwem. Później mówię, że do roku, a później już z górki. A moim zdaniem jest coś trudniejszego.
Jestem mamą, która tuli, chwali, całuje, bije brawo, ale też taką która wyznacza granice i daje czas, by przemyśleć złe zachowanie. Czy jestem dobrą mamą? To może oceniać tylko Maja. Staram się być najlepszą. Dbam o to, żeby miała czyste i wyprasowane ubranie. Dbam o to, żeby zdrowo jadła. Dbam o to, żeby miała możliwość rozwoju. Dbam o jej kontakty z rówieśnikami. Dbam o to, żeby była pewna siebie, mądra, czuła, cierpliwa, dobra. Dbam o to, żeby była dobrym człowiekiem.
Gdzieś kiedyś przeczytałam czy usłyszałam, że dzieci nie są dla nas tylko dla innych. Wychować dla innych. Wychowanie szczęśliwego i dobrego człowieka. Zadanie to nie kończy się po trzech pierwszych miesiącach czy po roku. Zaczyna się odkąd wiemy, że zostaniemy rodzicami. Przecież dla tego milimetrowego człowieka w naszym brzuchu już chcemy najlepiej.
A później...? Również się staramy. A naszą złość zrzucamy na to, że dziecko jest niedobre bo nie słucha, bo się brudzi, bo się przewróciło, bo po prostu źle się zachowuje. Niezmienne twierdzę, że nie ma złych dzieci, a to złe zachowanie wynika z tego, że mają jakiś problem, że nie potrafią sobie poradzić z emocjami, że potrzebują naszej pomocy. Przecież to tylko i aż dzieci.
Możemy krzyczeć, złościć się, zwracać uwagę, nie tłumaczyć. Wcale nie jest to trudne. Czujemy się silniejsi, więksi. W końcu to przecież dzieci, a my jesteśmy dorośli wiemy lepiej. A z każdą tą naszą przewagą maleje pewność siebie dziecka. Maleje. Maleje. Maleje. Dziecko jest dorosłe. Jest takie jak my. Zakompleksione. Niepewne siebie. Niemające własnego zdania. Smutne. Zastanawiamy się dlaczego. Przecież byliśmy najlepszymi rodzicami! Gdzie popełniliśmy błąd?
Świadkiem niszczenia pewności siebie i własnego ja jestem bardzo często. W piaskownicy, na spacerze, w sklepie, u lekarza. Słyszę krzyk na dziecko, słyszę głośne zwrócenie uwagi, słyszę, że dziecko jest beznadziejne, okropne. Dlatego tak bardzo ucieszyłam się widząc kampanie społeczną "Nielot czy orzeł" Fundacji Rodzice przyszłości. Kampanii obrazującej wpływ przemocy emocjonalnej na rozwój dzieci. Spot, który powinna obejrzeć każda mama, babcia, ciocia, każdy tata dziadek czy wujek, bo na pewno każdy z nas nie raz dopuścił się takiej przemocy. Sama nie jestem święta i w złości zdarza mi się krzyknąć na Majuszkę. Nikt nie jest doskonały, ale warto nad sobą pracować. Uważam to za najważniejsze zadanie mojego macierzyństwa. Wychowanie szczęśliwego orła.
Ehh.. jest o czym myśleć..
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Jest o czym myśleć i nad czym pracować :)
UsuńUwielbiam Cię jeszcze bardziej za ten wpis ❤
OdpowiedzUsuńSiostra! :* <3
Usuńjesteś bardzo mądrą Mamą!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Nie wiem czy mądrą, staram się być tak dobra na ile potrafię :)
UsuńStaram się bardzo być dobrą mamą ale czasem nie wychodzi... złe emocje biorą górę, niestety :( Po obejrzeniu aż się popłakałam bo nie chcę żeby moja córeczka tak się przeze mnie czuła. Teraz będę pilnować się 5 razy bardziej żeby nie pokazywać jej swojej złości... a jak pójdzie spać to wszystko co złe przemienie w energię do sprzątania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam J.
Każdy z nas ma takie chwile. Dlatego właśnie potrzebny jest ten spot. Dlatego ważna jest ta kampania! Nie widzimy naszych błędów i tego jakie mogą mieć konsekwencje.
Usuńuwielbiam tu zagladac :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Agnieszka
A ja uwielbiam takie komentarze. Bo dzięki nim chce mi się tutaj tworzyć! :)
UsuńDaje do myślenia:)
OdpowiedzUsuńDoskonały spot. :)
UsuńWspaniała mama i wspaniała akcja :*
OdpowiedzUsuń:* Taki ogromny.
UsuńJa czasem nie mam juz siły,prosić tłumaczyć śle co robic kiedy moja 18 miesięczna córka pluje,rzuca jedzeniem,bawi sie a kiedy jej na to nie pozwolę wpada w szał i wszystkim rzuca kiedy kucam i ja uspakajam jeszcze i ja oberwę widzi jak sie denerwuje w takich sytuacjach
OdpowiedzUsuńja myślę że nie ma co się dać zwariować takimi akcjami i poglądami. Dzieci nie są idealne często i rodzice też. Nie można pozwoilć dziecku na wszystko w imię tego że "muszę być idealnym rodzicem" "nigdy nie mogę nakrzyczeć na dziecko" bo mnie skrytykują matki zawsze idealne, które notabene nie istnieją. Nie znam nikogo kto czasami by nie nakrzyczał na dziecko kiedy np biegnie do ulicy, złośliwie po raz setny coś rozrzuci. Nie dajmy się zwariować. Dzieci też testują po prostu nas rodziców żeby wiedzieć gdzie są te granice których muszą się trzymać. Dobrze wręcz jak wiedzą gdzie one są, bo jest im prościej żyć. To tak jak z planem dnia dla maluchów. Lepiej im jak on jest, taki rytm który daje im poczucie bezpieczeństwa. Nie dajmy się ogłupić wmawianiem że jak podniesiemy CZASEM głos na dziecko czy damy mu karę to jesteśmy złem wcielonym i podcinamy mu skrzydła. Bzdura. Rodzic który kocha dziecko i mu to na codzień okazuje wie kiedy dziecko przegina i kiedy powinien odejść od łagodnego tłumaczenia. To tak jak z poprawnością polityczną... Większość publicznie udaje że ma poglądy porawne politycznie, nawet jeśli w duchu uważa że to głupota. Ludzie, bądźmy dorośli i myślący, analizujmy rzeczywistość, oceniajmy sytuacje po przemyśleniu i wyrobieniu sobie włąsnej opinii. Nie dajmy sobie nikomu narzucić nam poglądów, zwłaszcza wyidealizowanych, cukierkowych poglądów. Każdy mądry człowiek, z większym doświadczeniem życiowym nam powie że droga środka jest najlepsza. Skrajności nigdy się nie sprawdzają. A psychologowie już nie raz kazali rodzicom robić "tak", potem "inaczej".... Droga środka to mój sposób. Pozdrawiam serdecznie wszystkie myślące mamy. Zachęcam do przetrawienia tego tematu wewnątrz siebie i wyrobienie sobie własnej zdrowej opinii. Aśka
Usuń