Siedzę w Parku Żeromskiego na Żoliborzu. Dopiero przyjechałam do Warszawy. Początek lata i piękna pogoda. Czytam i co chwilę robię sobie przerwę wystawiając głowę do słońca i obserwując jak wróble schładzają się w fontannie. Pewnie nigdy bym już nigdy nie wróciła wspomnieniami do tamtego dnia, ale zostałam mamą i nastały upały. Upały w mieście.
Ten sam park, ten sam dzień, ta sama piękna pogoda, ta sama książka, tylko zamiast wróbli w fontannie trójka dzieci. Radosne, szczęśliwe, zadowolone dzieci. Przez moment im zazdroszczę, a zaraz potem myślę gdzie są rodzice, przecież ta fontanna to źródło bakterii i zarazków! Moje dziecko nigdy nie będzie kąpało się w fontannie!
Zdania nie zmieniam nawet kiedy spacerują z kilkumiesięczną Mają w wózku. Każdą fontannę z kąpiącymi się dziećmi omijam kiwając głową. No bo jak to tak! Bakterie. Zarazki i tysiące innych potworności.
Przychodzi kolejne lato. Maja już nie w wózku, a na własnych nogach wciąż zmierza w jednym kierunku. W kierunku fontanny. Pozwalam zamoczyć nóżki! Tylko nóżki! Ręce absolutnie bo przecież weźmie je do buzi zaraz! Przychodzi jesień. Fontanna wyłączona. Ufff.
Rok później fontanny włączone na nowo. W planach spacer po parku, odpoczynek na kocu. Nie sądziłam, że moja Maja potrafi tak szybko biegać! Nie zdążyłam. Najpierw wbiegła ona, potem ja. Zobaczyłam ten uśmiech! Najpięknieszy! I co? I na nic te moje postanowienia! Rozumiem już te dzieci i rozumiem tych rodziców z parku na Żoliborzu. A bakterie, zarazki i tysiące innych potworności? Są i będą!
Jestem na etapie przed zobaczeniem uśmiechu i nadal sobie obiecuje że to nie będziemy my. Wiem jednak, że moje wyobrażenia i postanowienia nic nie znaczą w konfrontacji z rzeczywistością. Także mam nadzieję, że w te upały fontanny przyniosą Wam ochłodę i dużo radości! W końcu mamy lato w mieście:) Całusy!
OdpowiedzUsuńNiemożliwe, że Franek jeszcze do niej nie wbiegł. Jak to?! :)
UsuńSama się dziwię:)!
UsuńA przecież wodę kocha! :)
Usuńtak, o tak. ostatnio na instagramie ktoś zapytał mnie, czy nie boję się zamkniętego obiegu wody. no nie boję. zarazki są wszędzie, bakterie i wirusy. musiałabym zamknąć dziewczynki w domu i trzymać w sterylnym środowisku. a gdzie radość, beztroska i szczery, promienny uśmiech. nie dajmy się zwariować. a zrywanie kwiatków w parku, też psy sikają itd.
OdpowiedzUsuńI otóż to! :)
UsuńMiałam podobne podejście jak Ty i też mi się zmieniło ;)
OdpowiedzUsuńCo te dzieci z nami robią! :)
UsuńSwieta prawda,ja tez krzyczalam po psie jak tylko polozyl sie za blisko Lenki a teraz je jej z reki,potrafia lezec razem w lozeczku tego nie da sie uniknac :) a ze dziecko szczęśliwsze to i matka spokojniejsza
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMój pogląd w tym temacie uległ takiej samej diametralnej zmianie jak Twój :)
OdpowiedzUsuńPiękne te uśmiechy prawda? :)
UsuńOooo jak ja to dobrze znam :) Odpuściłam już dawno, bakterie są i będą wszędzie. Po prostu po takiej zabawie myjemy rączki i gotowe :)
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że tyle mam myśli tak jak ja! :)
UsuńPięknie :)
OdpowiedzUsuńJak mawia nasz lekarz ponad osiemdziesiąt letni staruszek co nas nie zabije to nas wzmocni i odkąd urodziłam pierwszego syna kazał nie przesadzać z unikaniem bakterii. Jak do tej pory ani jeden z chłopców nie brał antybiotyków, a starszy ma już 9 lat.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak pojawiło się pewne mydło antybakteryjne dla dzieci i zaczęliśmy je używać całą rodzinką. Po kilku dniach wszyscy mieliśmy jelitówkę, bo przy okazji zmywaliśmy doszczętne naturalną florę bakteryjną. Podobne poglądy miałam z naszym miejskim gloniastym basenem. Dzisiaj uległam i chłopcy mieli tyle frajdy co ja jako dziecko, gdy chodziłam na niego.
Pozdrawiam ciepło!
Iza
Mądry to lekarz! :)
UsuńZmienianie zdania w pewnych aspektach jest chyba wpisane w macierzyństwo. Moje ostatnie doświadczenie: zawsze starałam się trzymać syna z daleka od gier komputerowych ale w którymś momencie zauważyłam że zaczął odstawać od rówieśników bo nie mógł powiedzieć nic na temat w co gra, na którym etapie ma problem, jak to przejść itd. Pozwoliłam choć ciągle kontroluję jak długo i w co gra. Wszystkie mamy jakieś zasady i poglądy wychowawcze ale może czasami warto odpuścić na rzecz niesamowitego szczęścia. Ewa
OdpowiedzUsuńW Twoim komentarzu jest sporo racji. Nie uchronimy naszych dzieci przed całym złem tego świata, jednak jako mądrzy rodzice możemy wiedzieć gdzie znajduje się granica. We wszystkim trzeba znaleźć złoty środek, również w rodzicielstwie. :)
UsuńCo z tym postanowieniem pisania codziennie przez tydzień? Zagłądam, zaglądam, a tu cisza ;)
OdpowiedzUsuńŻycie! Zaskakuje i no uciekają te minuty uciekają! :)
UsuńDlatego przestałam używać słowa ,,nigdy,, ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Też używam go znacznie mniej! :)
UsuńPrzepiekne zdjęcia:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
Usuń