31 sierpnia. Koniec miesiąca, ale i koniec wakacji. Jak to szybko minęło, nie mam pojęcia. Troszkę ze smutkiem przewracam kartkę kalendarza na kolejny miesiąc. Smutek szybko mija. Przed nami jesień. Mam nadzieję taka piękna, kolorowa, złota. No i moje urodziny! To taka rekompensata związana z końcem wakacji. A jaki był sierpień? Rozpieścił nas. Słoneczny i upalny. Taki jaki powinien być sierpień. Nie mieliśmy żadnego dłuższego wyjazdu, ale lato w mieście też nie jest takie złe. Gdy dodam do tego lata w mieście jeszcze parę ulubieńców, śmiało stwierdzę, że lubię takie lato.
Na pewno też tak macie, że przechodząc między regałami, buszując po sklepie nie decydujecie się na zakup bo twierdzicie, że są inne priorytety. Przyjemności, przyjemnościami, ale budżet domowy, nawet w sektorze "przyjemności" kiedyś się kończy. Ja tak mam. Zawsze będąc w Empiku przeglądam Kukbuk, obiecując sobie, że w przyszłym miesiącu na pewno kupię. Zazwyczaj nie kupuję. Bo to i tamto jest ważniejsze. Za jakiś czas, na pikniku z Przyjaciółką dostaję Kukbuk, i to taki wyjątkowy, rodzinny. Mieć Przyjaciela, który słucha, to największy skarb.
Samo wydanie Kukbuka jak zwykle doskonałe. Pod każdym względem. Treści. Przepisów. Zdjęć! Nie ukrywam, to one najbardziej mnie zachwycają. Dopracowane i niebanalne kadry. Znowu sobie postanawiam, że za miesiąc wybiorę Kukbuk zamiast tych wszystkich innych kolorowych gazet które kupuję.
Książka "W domu Madame Chic" miała być prezentem urodzinowy. Przeczytałam pierwszą stronę, drugą i trzecią i nawet nie wiem kiedy kilkadziesiąt kolejnych. Głupio bym się czuła obdarowując przeczytaną książką. Książka została więc na mojej półce. Książka, która kolejny raz utwierdza mnie w przekonaniu, że powinnam mieszkać we Francji i płynie we mnie francuska krew. Chciałabym być taka jak wspominana w książce Madame Chic. I tak jak ona uwielbiam celebrować codzienność. Zwykły obiad podać wyjątkowo, z obowiązków zrobić przyjemność, być spokojną, opanowaną, zorganizowaną. Taką kobietą chcę być. Książka niby taka banalna. Pod koniec miałam już nawet jej dosyć. Dała mi jednak kopa. Kopa do tego, żeby zaczynać dzień z uśmiechem i uśmiechać się przy zmywaniu naczyń. Ogromna moc za 30 zł.
Tak się złożyło, że w sierpniu miałam kilka samotnych wieczorów. Właśnie w takie wieczory lubię obejrzeć coś babskiego. Babskiego, ale nie głupiego. Jako pierwszy obejrzałam "Wiek Adaline". Cóż mam napisać! Coś pięknego! Adaline podczas wypadku samochodowego traci przytomność. Po paru minutach odzyskuje ją razem z długowiecznością. Od tego momentu nie starzeje się. Mimo nierealności tego co się wydarzyło film cudowny. Piękne stroje. Piękna Adaline. Kto nie widział, koniecznie musi nadrobić zaległości.
Podobny wyciskacz łez obejrzała parę dni temu. "Tajemnica Filomeny" o poszukiwaniu swojego nieślubnego syna odebranego przez siostry zakonne do adopcji pięćdziesiąt lat wcześniej. Wyśmienite kino. Momenty wzruszającego doskonale połączone z momentami zabawnymi. A główna bohaterka w scenie "streszczania" dopiero co skończonej książki taka podobna do mnie!
Artykuł o Astrid Lindgren przeczytałam w najnowszym wydaniu "Twojego Stylu. Artykuł będący promocją książki, która jest biografią Astrid Lindgren. Po artykule tym mam ochotę sięgnąć po całą książkę. Bo Astrid to taka kobieta z jajami. Taka kobieta jakie podziwiam. Kobieta mądra. Kobieta zabawna. Kobieta skromna. Oprócz czytania Mai jej książek nigdy nie zastanawiałam się kim była Astrid. To, że jej książki są tak popularne na całym świecie to przypadek, łut szczęścia. Nikt w nią nie wierzył. Pippi Pończoszanki jedno wydawnictwo nawet się wystraszyło. No bo jaka to psująca dzieci historia!
Do lumpeksów chodzę coraz rzadziej. Końcówka sierpnia do czas adaptacji Majuszki w nowym przedszkolu. Nie wiem kto tej adaptacji bardziej potrzebuje, dzieci czy rodzice. Ja nie potrafiłam usiedzieć w domu więc pobiegłam przeglądać wieszaki. Dopadła mnie dobra passa! W jeden dzień upolowany plecak z Little Life za osiem złotych dla Majuszki, a drugiego dnia w Conversy w moim rozmiarze w doskonałym stanie za 20 zł! Za to uwielbiam lumpeksy i żałuję, że tak rzadko je odwiedzam.
Podzielcie się teraz Waszymi ulubieńcami! Obejrzane filmy do Wasze propozycje! Czekam na kolejne!
Uwielbiam Kuk buk ale ten który jest stricte kulinarny;D:D:D jedzenie mnie po prostu kręci na maksa!:D
OdpowiedzUsuńMnie kręci każdy! :D
UsuńWiek Adaline <3 bardzo mi się podobał ten film. ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa po długich miesiącach wróciłam do Twojego Stylu i jestem na nowo zachwycona. Moim odkryciem miesiąca jest to jak bardzo lubię Twój Styl ;)
OdpowiedzUsuńJa TS nigdy nie kupowałam. Poczytywałam u znajomej. Naprawdę warto? :)
UsuńLubię TS za dobre wywiady i ciekawe artykuły. To jedna z nielicznych gazet, które czytam od deski do deski. Teraz zajmuje mi to kilka dobrych dni, bo Maja ostatnio jest marudna, ale kiedyś czytałam całość w jedno popołudnie :)
OdpowiedzUsuńJa tak miałam ze Zwierciadłem, ale ostatnio zauważyłam, że kupuję, poczytam troszkę i odkładam nie wracając do niego. :)
Usuńjeśli chciałabyś obejrzeć coś lżejszego, ale nadal pięknego (bo włoskie krajobrazy, muzyka i mnóstwo jedzenia przewija się w tle) to polecam Mine Vaganti-o miłości i makaronach. To moje sierpniowe odkrycie :)
OdpowiedzUsuńZapisuję i na pewno obejrzę. :)
Usuńobejrzyj, spodoba Ci się :) fajny wpis, od razu mam ochotę pójść do SH i coś poczytać ;)
Usuń:)
UsuńUwielbiam takie podsumowania i jest to chyba mój ulubiony cykl postów. Ja na razie swoje podsumowanie tworze, a właściwie cykam zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńJa też takie podsumowania lubię. Nie mam pojęcia dlaczego to dopiero pierwsze na Kantorku! :)
UsuńOby więcej, bo fajnie się to czyta :)
UsuńOd jakiegoś czasu chciałam kupić kuk buka, ale zawsze coś... ;) SH łupów mega zazdroszczę, mam nadzieję, że któregoś dnia razem wyskoczymy poszperać.
OdpowiedzUsuńWiesz, że sama myślałam o takim podsumowaniu? Tylko się zastanawiam czy lepsze miesięczne czy tygodniowe?
Wspólne szperanie jak najbardziej! Daj tylko znać kiedy masz czas! :)
UsuńWydaje mi się, że takie podsumowanie lepsze miesięczne.
Kasiu, kino i "W głowie się nie mieści" - koniecznie! : )
OdpowiedzUsuńNa "W głowie się nie mieści" byliśmy w kinie. Świetny! :)
UsuńOch! "Wiek Adeline" bardzo mnie rozczarował- słaba gra głównej aktorki no i ... przewidziane zakończenie, ale te stroje! I fryzury! Mhmmm ;-)
OdpowiedzUsuń"Tajemnica Filomeny" przepiękny film, płakałam i śmiałam się na przemian (tak, streszczanie książek prze-za-ba-wne!) ;-))) Kiepsko ostatnio o takie ładne, wartościowe filmy. Dla mnie jak na razie dwa ulubione to "Lektor" (oglądałam już jakieś 5-6 razy i nie umiem nie-płakać...) i "Holiday" (ale do oglądania na zimowy, świąteczny wieczór) ;-) O! I jeszcze "Złotą damę", "Zacznijmy od nowa" i "Podróż na sto stóp" (koniecznie) POLECAM! ;-)
Stroje i fryzury, właśnie dlatego warto obejrzeć "Wiek Adeline". "Podróż na sto stóp" i "Zacznijmy od nowa" muszę nadrobić! :)
UsuńKilka filmów u mnie się przewinęło, na pewno znajdziesz jakiś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńPo Twoim wpisie na insta o zakupie conversów poszłam na łowy do lumpka obok mnie i kupiłam bluzę Jacka Willsa za 19,50 :D
Parę już wpisałam sobie na listę "do obejrzenia". Jak cudownie jest inspirować! Lumpeksy mają moc! :D
UsuńZaciekawiłaś mnie filmami :)
OdpowiedzUsuńDla mnie Wiek Adeline troche przereklamowany. Mam ksiazke Lekcje Madame Chic, ktora rowniez pochlonelam w zawrotnym tempie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!